Polecam czytać w wersji mobilnej!
Czytasz-komentujesz!
~*~
Justin's POV
Wciągam swojego
przyjaciela do jego sypialni na górze domu, nie przejmując się
rozciągnięciem jego opiętej koszulki czy cieknącą krwią z
kącika jego warg. Najważniejsze jest w tym momencie to, aby pokazać
mu co go spotka jak nadal będzie chciał mnie wkopać w jakieś
gówno. Ona nie może się tego tak dowiedzieć. Ona musi wiedzieć
to ode mnie w odpowiednim czasie.
-Słuchaj stary, przejdźmy od razu
do rzeczy-wzdycham niby znudzony, chociaż we wnętrzu czuję tego
potwora, który już chce mu pokazać jego miejsce na ziemi... Albo
trzy metry pod nią.
Pcham brutalnie ciało Brandona na podłogę,
sam zajmując miejsce na jego brzuchu. Patrząc w jego oczy ze
złością, uderzam jego policzek po raz pierwszy, a właściwie to
już drugi. Chłopak głośno skomla, lecz nawet nie stara się obronić. Wie, że w
stanie jakim znajduję się teraz lepiej jest dać mi się wyżyć,
aby mieć spokój na parę dni lub tygodni.
Biję z coraz większą
to złością całe jego ciało, chcąc to skończyć, lecz nie
umiejąc tego zrobić. Gorsza strona mojej duszy w końcu się
pojawiła po miesięcznej przerwie. Witaj z powrotem stary, dawno Cię
tu nie było!
-Nigdy-mocne uderzenie w lewy policzek-Więcej-równie
mocne uderzenie w prawy policzek-Nie mów-zaciskam jedną z dłoni na
jego chudej szyi-Do niej-drugą z dłoni zaciśniętą w pięść
uderzam po raz ostatni jego nos, pozostawiając go obolałego i
zakrwawionego, a co najważniejsze samego na podłodze.
Wstaję z
ciała przyjaciela, otrzepując bród z kolan oraz z dłoni,
posyłając Brandonowi ostatni kpiący uśmieszek na pożegnanie przed opuszczeniem progu
jego pokoju.
Pewnym siebie krokiem, z dumnym uśmiechem na ustach,
kieruję swe kroki w kierunku schodów prowadzących na dół domu,
gdzie zapewne czeka na mnie moja kochana Mad.
W podskokach zeskakuję
schodek po schodku, zatrzymując się jak wryty, kiedy zauważam jak
Mad stoi przy drugim końcu korytarza ze wzrokiem wlepionym w ciemne,
drewniane drzwi prowadzące do piwnicy. Tylko nic jej nie zrób,
tylko nic jej nie zrób...
-Mad?-zwracam jej uwagę na swoją osobę
poprzez nawołanie jej imienia. Przerażonym wzrokiem patrzy na mnie,
od razu jakby się kuląc ze strachu.
-C-co Ty tutaj robisz?-jąka przestraszona, chwytając w swoją dłoń
mocno bijące serce.
-Mogę zapytać Cię o to samo...-mamroczę
głosem pozbawionym emocji, powolnymi krokami zbliżając w jej
kierunku.
Dziewczyna z każdym moim krokiem cofa się o jeden krok do
tyłu, co powoduje uniesienie się kącików moich warg. Szkoda, że
tuż za dwa kroki wpadnie na róg ściany, nie mając pola do
ucieczki.
-Po co wyszłaś z salonu? I to do tego w to miejsce,
hmm?-pytam lekko zdenerwowanym głosem, dłońmi zaciśniętymi w
pięść uderzając po obydwu stronach jej głowy.
Mad zaczyna szybko
i nieregularnie oddychać, unosząc się ze strachu na palcach w górę
tak, że jest na tej samej wysokości ze mną. Obserwuję jej prerażony wyraz twarzy, nie mogąc
wyjść z podziwu jej piękna. Taka młoda, taka śliczna, taka już
moja...
Nachylam się nad jej szyją, głośno wciągając nosem
zapach jej ciała, który jest nieziemski i na pewno nigdy mi się
nie znudzi. Mam ochotę ją spróbować... Chwila, ja ją spróbuję!
Przybliżam wargi do jej wyeksponowanej szyi, przejeżdżając
językiem po boku jej szyi, aby następnie zassać się w tamtym
miejscu i czuć smak jej gorzkiej krwi. Wiedziałem, że ten zapach
ciała nie bierze się z bylekąd.
Po odsunięciu twarzy od jej
pachnącej, smacznej szyi, uśmiecham się podstępnie, patrząc na
czarwono-siny ślad pozostawiony na jej skórze. W końcu wie do kogo
będzie należeć po powiedzeniu jej prawdy...
Madeline's POV
Ślad, który pozostawił
na mojej szyi Justin delikatnie piecze moją skórę, lecz jest to
przyjemny ból. Kiedy tylko jego wargi dotknęły mojej skóry,
wiedziałam, że nie chcę, aby to był ostatni raz kiedy to robią.
-Chcesz iść do piwnicy Mad?-pyta retorycznie Justin. Ochoczo
przytakuję w odpowiedzi, na co on uśmiecha się dziwnie.-Ostrzegam,
że to to zmieni Twoje życie, ale podjęłaś już decyzję, Mad.
Chwyta boleśnie za mój nadgarstek, ciągnąc w kierunku wejścia do
piwnicy. Staram się wyjąć nadgarstek z jego uścisku, lecz z
każdym moim poruszeniem on zaciska dłoń znacznie mocniej.
-Justin,
puść, to boli-błagam go żałośnie, kiedy otwiera drzwi do
ciemnej, zimnej piwnicy, która jest tuż za stromymi schodami w dół.
Chłopak wyłącznie poluzowuje uścisk
swojej dłoni, zaczynając powoli schodzić po wąskich schodach w
dół, nie martwiąc się zgaszonym światłem. Powoli zaczynam
żałować, że chciałam dowiedzieć się prawdy, lecz z drugiej
strony sprawa piwnicy na pewno nie dałaby mi spokoju dopóki bym jej
nie rozwiązała.
Na dole, gdzie panuje jeszcze większy mrok niż po
drodze, stajemy twarzą w twarz z kolejnymi drzwiami, tym razem
zamkniętymi na kłódkę oraz dwa spusty. Justin wyjmuje pęczek
kluczy z prawej kieszeni spodni, otwierając każde zabezpieczenie po
kolei.
Wstrzymuję gwałtownie oddech, kiedy drzwi już są otwarte,
a Justin powoli pcha je do wnętrza następnego pomieszczenia.
-Zapraszam-mówi melancholijnie, przepuszczając mnie w przejściu
jako pierwszą.
Niepewnym krokiem wkraczam
do czarnego pomieszczenia, zatrzymując się mniej więcej na jego
środku. Staram się coś dostrzec w tych egipskich ciemnościach,
lecz to wręcz niemożliwe.
Nagle wszystko rozświetla się,
powodując nagły ból moich przyzwyczajonych do ciemności oczu,
przez co zamykam je na parę sekund, następnie szybko mrugając.
-Witaj w moim świecie skarbie-komentuje Justin, kiedy mój wzrok się
wyostrza, pozwalając ujrzeć to,co tutaj skrywa.
Przykładam dłoń
do szeroko otworzonych ust, a oczy zachodzą łzami, kiedy powoli
obracam się dookoła własnej osi, patrząc na te wszystkie ekrany
oraz zdjęcia porozwieszane na ścianie. To ja. To wszędzie jestem ja.
Ja w trakcie
zakupów. Ja w trakcie spaceru. Ja w trakcie gotowania. Ja w trakcie
sprzątania. Ja na basenie. Na ekranach są widoki z każdego
pomieszczenia w moim domu, oprócz sypialni rodziców. Mój pokój,
moja łazienka. Wszystko.
-O mój Boże... To byłeś Ty. To od
zawsze byłeś Ty!-krzyczę w przypływie emocji, tupiąc dziecinnie
stopą w podłogę.
Justin zaczyna się mrocznie śmiać, zamykając
oczy oraz kręcąc przecząco głową.
-Nie do końca, ale miałem
wiele z tym wspólnego-mówi niewzruszonym głosem, jakbyśmy
rozmawiali o pogodzie, a nie o jego stalkowaniu mojej osoby.
-Jak to
nie do końca?-czy ten mężczyzna ma jakieś rozdwojenie
jaźni? Lub inną chorobę psychiczną?!
-Jak Ty mało wiesz o życiu,
Mad...-kręci rozbawiony głową, uśmiechając się kpiąco pod
nosem.-Pieniądze. Ludzie je lubią i zrobią wszystko, aby trochę
dostać. Nie trudno było znaleźć kogoś, kto ich
potrzebuje.-tłumaczy bardziej obrazkowo.
-Czyli... Wynająłeś
kogoś, aby wysyłał mi takie SMS'y, żebyś sam nie wpadł?-Boże,
to wszystko jest takie popaćkane!
-W końcu zaczynasz rozumować
dziecinko, w końcu-chwali sarkastycznie, bijąc powoli brawo.
-Dlaczego to zrobiłeś? Kto to w ogóle był?!-pytam płaczliwie, z
całej siły starając się utrzymać łzy w oczach.
-Odpowiedź jest
prosta, kotku. Pragnąłem Cię mieć przy sobie od dnia, w którym pierwszy raz Cię
ujrzałem, a ja ZAWSZE dostaję to czego pragnę. Wynająłem swojego
starego kumpla i muszę przyznać, że wykonał kawał dobrej roboty
w tak krótkim czasie, powinienem mu zapłacić podwójnie-wybucha
mrocznym śmiechem pod koniec wypowiedzi, patrząc w moje oczy.
Zastygam w bezruchu, widząc jego coraz to większe źrenice, które
zajmują coraz to większą część jego tęczówki, tak, że jego
oczy są niemal czarne. Boże, w co ja się wpakowałam...
-Teraz,
gdy znasz już prawdę nie zostaje mi nic innego niż zabranie Cię
do swojego domu na jakiś czas. Później wyjedziemy gdzie tylko
będziesz chciała-krztuszę się wciąganym powietrzem, kiedy
słucham jego "genialnego" planu na naszą wspólną
przyszłość.
-Nigdzie z Tobą nie wyjadę i nie
zamieszkam z Tobą! Jesteś chory człowieku! Chory!-drę się na
całą piwnicę przestraszonym głosem, ciągnąc za cebulki włosów.
Piszczę przeraźliwie, kiedy zza paska wyjmuje czarną, małą,
prawdziwą broń, kierując ją w moim kierunku. Przeładowuje
magazynek, trzymając palec tuż przy spuście, przymykając jedno
oko.
-Jeszcze raz zwrócisz się do mnie w ten sposób, a od razu
dostaniesz kulką w łeb, rozumiemy się?-pyta przez zaciśnięte
zęby, nadal nie opuszczając pistoletu.
Przytakuję szybko w panice
przed jego następnym ruchem, unosząc dłonie na znak poddania.
Jeszcze chwilę mierzy we mnie bronią, którą następnie opuszcza,
zabezpiecza i chowa do jej pierwotnego miejsca.
-No, a teraz grzecznie ze mną
pojedziesz do swojego domu, zapakujesz najważniejsze rzeczy i
wrócimy tutaj, tak?-tłumaczy jak małemu dziecku, na co ponownie
wyłącznie przytakuję skinieniem głowy, lecz mniej
entuzjastycznie.
-A co z rodzicami?-pytam cicho, ze smutkiem w
głosie. Oni powinni wiedzieć co się ze mną będzie dziać, w
końcu to ludzie, którzy mnie wychowali i kochają mnie najmocniej
na świecie.
-Powiesz im prawdę, że zakochałaś się we mnie i
przeprowadzasz się do mnie-mówi jakby to było oczywiste, a mnie aż
mdli na jego wzmiankę o miłości do niego. Po moim trupie...
-Nie
kocham Cię-mamroczę pod nosem, lecz przez ciszę panującą w tym
pomieszczeniu może to doskonale usłyszeć.
Jego reakcja jest natychmiastowa. Po
raz kolejny sięga po broń, na co od razu przybieram niewinną pozę,
kuląc ramiona oraz obniżając twarz.
-Masz coś jeszcze do
powiedzenia?-pyta retorycznie, na co kręcę przecząco głową. Już
nigdy nie będę miała nic do powiedzenia...
***
Wchodzę po cichu
do mojego już dawnego domu ze spuszczoną głową. Zamykam jak
najbardziej cicho drzwi wejściowe, niepewnie maszerując wgłąb
domu. Słyszę z salonu dźwięki wydawane przez plazmowy telewizor,
który zapewne oglądają rodzice.
Wkraczam do pomieszczenia, w
którym Virginia i Samuel oglądają jakieś reality-show,
będąc przy tym do siebie wtuleni. Będzie mi brakować tego
widoku...
-O, już jesteś! Jesteś głodna?-pyta radośnie rodzicielka.
-Nie mamo,
ja...-zacinam się, powodując ich wzrok na swojej osobie w jednej
sekundzie.-Ja się wyprowadzam mamo-wyduszam z siebie z trudem,
czując naciskającą na gardło gulę.
-Jak to wyprowadzasz?! Co Ty
sobie myślisz?! Gdzie Ty zamierzasz mieszkać?!-wybucha zdesperowana
mama, przykładając drżącą dłoń do rozchylonych warg.
-Ja... Ja
zamieszkam z Justinem mamo, zakochałam się w nim-brzydzę się tego
co mówię, lecz w samochodzie zagroził mi, iż zrobi im krzywdę,
gdy powiem inaczej, a ja nie chcę, aby cierpieli przeze mnie. I tak
już wiele ze mną przeszli, nie chcę ich narażać na większy
stres.
-Co Ty mówisz dziecko, Ty go prawie nie znasz!-woła na
skraju załamania, wtulając się w bok zawiedzionego,
smutnego ojca, który wyłącznie na mnie patrzy.
-Przepraszam-szepczę, szybko opuszczając próg salonu, zostawiając
za sobą płaczącą matkę oraz zasmuconego ojca.
-Powiedz jej
coś!-słyszę żałosny krzyk matki, kiedy wbiegam po schodach, od
razu wpadając do swojego pokoju.
Dziwię się, kiedy na jego środku
zastaję Justina z jedną dużą, zapakowaną torbą na kółkach.
Podaje mi ją bez słowa, odbieram ją z trudem, a on szybko opuszcza
mój pokój przez okno. Rozglądam się po wnętrzu swojego byłego
pokoju, czując łzy w oczach.
Aby się nie rozczulić, podnoszę z
podłogi ciężką walizkę, opuszczając z nią swój dawny pokój.
Schodzę ostrożnie po schodach, patrząc pod
nogi, aby się nie przewrócić.
-Córeczko-szepcze załamana matka,
kiedy odstawiam torbę zaraz przy schodach. Stoi w progu holu i
salonu razem z ojcem, który wyłącznie udaje twardego.
-Kocham Was
najmocniej na świecie-wpadam w objęcia rodziców, mocno obejmując
ich karki. Tkwimy w grupowym uścisku przez parę chwil, ciesząc się
ostatnimi, wspólnymi chwilami.
-Pamiętaj o nas skarbie-błaga
szeptem Virginia, gładząc mój mokry od łez policzek.
Potakuję ze
smutnym uśmiechem, wyciągając rączkę walizki, zaczynając
stawiać kroki w stronę wyjścia, zostawiając swój cały świat za
swoimi plecami.
Witaj nowe życie!...
~*~
No i prawda wyszła na jaw! Jak wrażenia po rozdziale? Ktoś się spodziewał takiego obrotu spraw? ;)
Czytasz=komentujesz!
Psychol Justin O_o
OdpowiedzUsuńUwielbiam te opowiadanie *_*
Nie mogę się doczekać +18 sceny >>>>>>>
Aaaa!!! Wiedziałam, że to on! Rozdział wspaniały!
OdpowiedzUsuńJezu boski myślałam że za tymi drzwiami od piwnicy będzie coś zboczonego 😑❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńO kurwa xd wiedziałam że Justin to będzie psychol a nie ze aż taki haha czekam na następny
OdpowiedzUsuńJeju chce kolejny rozdział ��������
OdpowiedzUsuńdaj kolejny rozdział. To jest genialne !
OdpowiedzUsuń