poniedziałek, 21 marca 2016

8. Prawda

Polecam czytać w wersji mobilnej!
Czytasz-komentujesz!
~*~
 
Justin's POV 
Wciągam swojego przyjaciela do jego sypialni na górze domu, nie przejmując się rozciągnięciem jego opiętej koszulki czy cieknącą krwią z kącika jego warg. Najważniejsze jest w tym momencie to, aby pokazać mu co go spotka jak nadal będzie chciał mnie wkopać w jakieś gówno. Ona nie może się tego tak dowiedzieć. Ona musi wiedzieć to ode mnie w odpowiednim czasie. 

-Słuchaj stary, przejdźmy od razu do rzeczy-wzdycham niby znudzony, chociaż we wnętrzu czuję tego potwora, który już chce mu pokazać jego miejsce na ziemi... Albo trzy metry pod nią. 

Pcham brutalnie ciało Brandona na podłogę, sam zajmując miejsce na jego brzuchu. Patrząc w jego oczy ze złością, uderzam jego policzek po raz pierwszy, a właściwie to już drugi. Chłopak głośno skomla, lecz nawet nie stara się obronić. Wie, że w stanie jakim znajduję się teraz lepiej jest dać mi się wyżyć, aby mieć spokój na parę dni lub tygodni. 

Biję z coraz większą to złością całe jego ciało, chcąc to skończyć, lecz nie umiejąc tego zrobić. Gorsza strona mojej duszy w końcu się pojawiła po miesięcznej przerwie. Witaj z powrotem stary, dawno Cię tu nie było! 

-Nigdy-mocne uderzenie w lewy policzek-Więcej-równie mocne uderzenie w prawy policzek-Nie mów-zaciskam jedną z dłoni na jego chudej szyi-Do niej-drugą z dłoni zaciśniętą w pięść uderzam po raz ostatni jego nos, pozostawiając go obolałego i zakrwawionego, a co najważniejsze samego na podłodze. 

Wstaję z ciała przyjaciela, otrzepując bród z kolan oraz z dłoni, posyłając Brandonowi ostatni kpiący uśmieszek na pożegnanie przed opuszczeniem progu jego pokoju. 

Pewnym siebie krokiem, z dumnym uśmiechem na ustach, kieruję swe kroki w kierunku schodów prowadzących na dół domu, gdzie zapewne czeka na mnie moja kochana Mad. 

W podskokach zeskakuję schodek po schodku, zatrzymując się jak wryty, kiedy zauważam jak Mad stoi przy drugim końcu korytarza ze wzrokiem wlepionym w ciemne, drewniane drzwi prowadzące do piwnicy. Tylko nic jej nie zrób, tylko nic jej nie zrób... 

-Mad?-zwracam jej uwagę na swoją osobę poprzez nawołanie jej imienia. Przerażonym wzrokiem patrzy na mnie, od razu jakby się kuląc ze strachu. 

-C-co Ty tutaj robisz?-jąka przestraszona, chwytając w swoją dłoń mocno bijące serce. 

-Mogę zapytać Cię o to samo...-mamroczę głosem pozbawionym emocji, powolnymi krokami zbliżając w jej kierunku. 

Dziewczyna z każdym moim krokiem cofa się o jeden krok do tyłu, co powoduje uniesienie się kącików moich warg. Szkoda, że tuż za dwa kroki wpadnie na róg ściany, nie mając pola do ucieczki. 

-Po co wyszłaś z salonu? I to do tego w to miejsce, hmm?-pytam lekko zdenerwowanym głosem, dłońmi zaciśniętymi w pięść uderzając po obydwu stronach jej głowy. 

Mad zaczyna szybko i nieregularnie oddychać, unosząc się ze strachu na palcach w górę tak, że jest na tej samej wysokości ze mną. Obserwuję jej prerażony wyraz twarzy, nie mogąc wyjść z podziwu jej piękna. Taka młoda, taka śliczna, taka już moja... 

Nachylam się nad jej szyją, głośno wciągając nosem zapach jej ciała, który jest nieziemski i na pewno nigdy mi się nie znudzi. Mam ochotę ją spróbować... Chwila, ja ją spróbuję! 

Przybliżam wargi do jej wyeksponowanej szyi, przejeżdżając językiem po boku jej szyi, aby następnie zassać się w tamtym miejscu i czuć smak jej gorzkiej krwi. Wiedziałem, że ten zapach ciała nie bierze się z bylekąd. 

Po odsunięciu twarzy od jej pachnącej, smacznej szyi, uśmiecham się podstępnie, patrząc na czarwono-siny ślad pozostawiony na jej skórze. W końcu wie do kogo będzie należeć po powiedzeniu jej prawdy...

Madeline's POV 
Ślad, który pozostawił na mojej szyi Justin delikatnie piecze moją skórę, lecz jest to przyjemny ból. Kiedy tylko jego wargi dotknęły mojej skóry, wiedziałam, że nie chcę, aby to był ostatni raz kiedy to robią. 

-Chcesz iść do piwnicy Mad?-pyta retorycznie Justin. Ochoczo przytakuję w odpowiedzi, na co on uśmiecha się dziwnie.-Ostrzegam, że to to zmieni Twoje życie, ale podjęłaś już decyzję, Mad. 

Chwyta boleśnie za mój nadgarstek, ciągnąc w kierunku wejścia do piwnicy. Staram się wyjąć nadgarstek z jego uścisku, lecz z każdym moim poruszeniem on zaciska dłoń znacznie mocniej. 

-Justin, puść, to boli-błagam go żałośnie, kiedy otwiera drzwi do ciemnej, zimnej piwnicy, która jest tuż za stromymi schodami w dół.

Chłopak wyłącznie poluzowuje uścisk swojej dłoni, zaczynając powoli schodzić po wąskich schodach w dół, nie martwiąc się zgaszonym światłem. Powoli zaczynam żałować, że chciałam dowiedzieć się prawdy, lecz z drugiej strony sprawa piwnicy na pewno nie dałaby mi spokoju dopóki bym jej nie rozwiązała. 

Na dole, gdzie panuje jeszcze większy mrok niż po drodze, stajemy twarzą w twarz z kolejnymi drzwiami, tym razem zamkniętymi na kłódkę oraz dwa spusty. Justin wyjmuje pęczek kluczy z prawej kieszeni spodni, otwierając każde zabezpieczenie po kolei. 

Wstrzymuję gwałtownie oddech, kiedy drzwi już są otwarte, a Justin powoli pcha je do wnętrza następnego pomieszczenia. 

-Zapraszam-mówi melancholijnie, przepuszczając mnie w przejściu jako pierwszą. 

Niepewnym krokiem wkraczam do czarnego pomieszczenia, zatrzymując się mniej więcej na jego środku. Staram się coś dostrzec w tych egipskich ciemnościach, lecz to wręcz niemożliwe. 

Nagle wszystko rozświetla się, powodując nagły ból moich przyzwyczajonych do ciemności oczu, przez co zamykam je na parę sekund, następnie szybko mrugając. 

-Witaj w moim świecie skarbie-komentuje Justin, kiedy mój wzrok się wyostrza, pozwalając ujrzeć to,co tutaj skrywa. 

Przykładam dłoń do szeroko otworzonych ust, a oczy zachodzą łzami, kiedy powoli obracam się dookoła własnej osi, patrząc na te wszystkie ekrany oraz zdjęcia porozwieszane na ścianie. To ja. To wszędzie jestem ja. 

Ja w trakcie zakupów. Ja w trakcie spaceru. Ja w trakcie gotowania. Ja w trakcie sprzątania. Ja na basenie. Na ekranach są widoki z każdego pomieszczenia w moim domu, oprócz sypialni rodziców. Mój pokój, moja łazienka. Wszystko. 

-O mój Boże... To byłeś Ty. To od zawsze byłeś Ty!-krzyczę w przypływie emocji, tupiąc dziecinnie stopą w podłogę. 

Justin zaczyna się mrocznie śmiać, zamykając oczy oraz kręcąc przecząco głową. 

-Nie do końca, ale miałem wiele z tym wspólnego-mówi niewzruszonym głosem, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, a nie o jego stalkowaniu mojej osoby. 

-Jak to nie do końca?-czy ten mężczyzna ma jakieś rozdwojenie jaźni? Lub inną chorobę psychiczną?! 

-Jak Ty mało wiesz o życiu, Mad...-kręci rozbawiony głową, uśmiechając się kpiąco pod nosem.-Pieniądze. Ludzie je lubią i zrobią wszystko, aby trochę dostać. Nie trudno było znaleźć kogoś, kto ich potrzebuje.-tłumaczy bardziej obrazkowo. 

-Czyli... Wynająłeś kogoś, aby wysyłał mi takie SMS'y, żebyś sam nie wpadł?-Boże, to wszystko jest takie popaćkane! 

-W końcu zaczynasz rozumować dziecinko, w końcu-chwali sarkastycznie, bijąc powoli brawo. 

-Dlaczego to zrobiłeś? Kto to w ogóle był?!-pytam płaczliwie, z całej siły starając się utrzymać łzy w oczach. 

-Odpowiedź jest prosta, kotku. Pragnąłem Cię mieć przy sobie od dnia, w którym pierwszy raz Cię ujrzałem, a ja ZAWSZE dostaję to czego pragnę. Wynająłem swojego starego kumpla i muszę przyznać, że wykonał kawał dobrej roboty w tak krótkim czasie, powinienem mu zapłacić podwójnie-wybucha mrocznym śmiechem pod koniec wypowiedzi, patrząc w moje oczy. 

Zastygam w bezruchu, widząc jego coraz to większe źrenice, które zajmują coraz to większą część jego tęczówki, tak, że jego oczy są niemal czarne. Boże, w co ja się wpakowałam... 

-Teraz, gdy znasz już prawdę nie zostaje mi nic innego niż zabranie Cię do swojego domu na jakiś czas. Później wyjedziemy gdzie tylko będziesz chciała-krztuszę się wciąganym powietrzem, kiedy słucham jego "genialnego" planu na naszą wspólną przyszłość.

-Nigdzie z Tobą nie wyjadę i nie zamieszkam z Tobą! Jesteś chory człowieku! Chory!-drę się na całą piwnicę przestraszonym głosem, ciągnąc za cebulki włosów. 

Piszczę przeraźliwie, kiedy zza paska wyjmuje czarną, małą, prawdziwą broń, kierując ją w moim kierunku. Przeładowuje magazynek, trzymając palec tuż przy spuście, przymykając jedno oko. 

-Jeszcze raz zwrócisz się do mnie w ten sposób, a od razu dostaniesz kulką w łeb, rozumiemy się?-pyta przez zaciśnięte zęby, nadal nie opuszczając pistoletu. 

Przytakuję szybko w panice przed jego następnym ruchem, unosząc dłonie na znak poddania. Jeszcze chwilę mierzy we mnie bronią, którą następnie opuszcza, zabezpiecza i chowa do jej pierwotnego miejsca.

-No, a teraz grzecznie ze mną pojedziesz do swojego domu, zapakujesz najważniejsze rzeczy i wrócimy tutaj, tak?-tłumaczy jak małemu dziecku, na co ponownie wyłącznie przytakuję skinieniem głowy, lecz mniej entuzjastycznie. 

-A co z rodzicami?-pytam cicho, ze smutkiem w głosie. Oni powinni wiedzieć co się ze mną będzie dziać, w końcu to ludzie, którzy mnie wychowali i kochają mnie najmocniej na świecie. 

-Powiesz im prawdę, że zakochałaś się we mnie i przeprowadzasz się do mnie-mówi jakby to było oczywiste, a mnie aż mdli na jego wzmiankę o miłości do niego. Po moim trupie... 

-Nie kocham Cię-mamroczę pod nosem, lecz przez ciszę panującą w tym pomieszczeniu może to doskonale usłyszeć.

Jego reakcja jest natychmiastowa. Po raz kolejny sięga po broń, na co od razu przybieram niewinną pozę, kuląc ramiona oraz obniżając twarz. 

-Masz coś jeszcze do powiedzenia?-pyta retorycznie, na co kręcę przecząco głową. Już nigdy nie będę miała nic do powiedzenia... 
*** 
Wchodzę po cichu do mojego już dawnego domu ze spuszczoną głową. Zamykam jak najbardziej cicho drzwi wejściowe, niepewnie maszerując wgłąb domu. Słyszę z salonu dźwięki wydawane przez plazmowy telewizor, który zapewne oglądają rodzice. 

Wkraczam do pomieszczenia, w którym Virginia i Samuel oglądają jakieś reality-show, będąc przy tym do siebie wtuleni. Będzie mi brakować tego widoku... 

-O, już jesteś! Jesteś głodna?-pyta radośnie rodzicielka. 

-Nie mamo, ja...-zacinam się, powodując ich wzrok na swojej osobie w jednej sekundzie.-Ja się wyprowadzam mamo-wyduszam z siebie z trudem, czując naciskającą na gardło gulę. 

-Jak to wyprowadzasz?! Co Ty sobie myślisz?! Gdzie Ty zamierzasz mieszkać?!-wybucha zdesperowana mama, przykładając drżącą dłoń do rozchylonych warg. 

-Ja... Ja zamieszkam z Justinem mamo, zakochałam się w nim-brzydzę się tego co mówię, lecz w samochodzie zagroził mi, iż zrobi im krzywdę, gdy powiem inaczej, a ja nie chcę, aby cierpieli przeze mnie. I tak już wiele ze mną przeszli, nie chcę ich narażać na większy stres. 

-Co Ty mówisz dziecko, Ty go prawie nie znasz!-woła na skraju załamania, wtulając się w bok zawiedzionego, smutnego ojca, który wyłącznie na mnie patrzy. 

-Przepraszam-szepczę, szybko opuszczając próg salonu, zostawiając za sobą płaczącą matkę oraz zasmuconego ojca. 

-Powiedz jej coś!-słyszę żałosny krzyk matki, kiedy wbiegam po schodach, od razu wpadając do swojego pokoju. 

Dziwię się, kiedy na jego środku zastaję Justina z jedną dużą, zapakowaną torbą na kółkach. Podaje mi ją bez słowa, odbieram ją z trudem, a on szybko opuszcza mój pokój przez okno. Rozglądam się po wnętrzu swojego byłego pokoju, czując łzy w oczach. 

Aby się nie rozczulić, podnoszę z podłogi ciężką walizkę, opuszczając z nią swój dawny pokój. Schodzę ostrożnie po schodach, patrząc pod nogi, aby się nie przewrócić. 

-Córeczko-szepcze załamana matka, kiedy odstawiam torbę zaraz przy schodach. Stoi w progu holu i salonu razem z ojcem, który wyłącznie udaje twardego. 

-Kocham Was najmocniej na świecie-wpadam w objęcia rodziców, mocno obejmując ich karki. Tkwimy w grupowym uścisku przez parę chwil, ciesząc się ostatnimi, wspólnymi chwilami. 

-Pamiętaj o nas skarbie-błaga szeptem Virginia, gładząc mój mokry od łez policzek. 

Potakuję ze smutnym uśmiechem, wyciągając rączkę walizki, zaczynając stawiać kroki w stronę wyjścia, zostawiając swój cały świat za swoimi plecami.

Witaj nowe życie!... 
~*~
No i prawda wyszła na jaw! Jak wrażenia po rozdziale? Ktoś się spodziewał takiego obrotu spraw? ;)
Czytasz=komentujesz!

6 komentarzy:

  1. Psychol Justin O_o
    Uwielbiam te opowiadanie *_*
    Nie mogę się doczekać +18 sceny >>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa!!! Wiedziałam, że to on! Rozdział wspaniały!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu boski myślałam że za tymi drzwiami od piwnicy będzie coś zboczonego 😑❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurwa xd wiedziałam że Justin to będzie psychol a nie ze aż taki haha czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju chce kolejny rozdział ��������

    OdpowiedzUsuń
  6. daj kolejny rozdział. To jest genialne !


    OdpowiedzUsuń