Polecam czytanie w wersji mobilnej!
Czytasz- komentujesz!
~*~
Patrzę tępo na przednią szybę w
aucie Justina, podczas, gdy on kieruje je zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Zaraz po wyjściu z domu zapakowałam swój bagaż do
bagażnika czarnego SUV'a Biebera, sama zajmując miejsce pasażera.
Bieber siłą wymusił we mnie oddanie telefonu w jego ręce "Tak
dla pewności" jak on to nazwał. Po krótkiej sprzeczce oraz
małemu grożeniu z jego strony w końcu uległam i oddałam mu
swojego złotego skarba. Niech się nim udławi i zgnije w piekle...
-Jesteś głodna?-zagaduje po raz pierwszy po rozpoczęciu naszej
podróży w kierunku jego domu.
Jako osoba, która obraża się za
byle co i jest mistrzynią w tym, nadal natarczywie patrzę na
przednią szybę, nie odzywając się choćby słówkiem czy nie
zmieniając mimiki twarzy, która jest ponura, bez jakiegokolwiek grymasu czy zmarszczki.
Wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie przy tak nieobliczalnym
człowieku jak Justin, lecz moja duma nie pozwala mi na chociażby
skierowanie wzroku w jego stronę. Wiem, jestem dziecinna...
-Pytam
się coś Ciebie, odpowiedz mi albo będę musiał Cię
ukarać!-krzyczy rozwścieczony na całe wnętrze samochodu, przez co
mimowolnie przechodzą mnie dreszcze grozy. Tak, boję się Justina.
On jest chory, chory psychicznie...
-Mam ochotę na
McDonalda-przyznaję szeptem, wzrok przenosząc na dłonie, które
kurczowo ściskają odkryte, nagie kolana.
-Dobrze skarbie, w takim
razie pojedziemy do McDonalda-mówi już spokojnie i normalnym tonem,
włączając kierunkowskaz w prawo, gdzie za pół kilometra ma się
pojawić budynek z fast foodami.
Patrząc na
kolejkę przy McDrive, Justin rezygnuje i odnajduje wolne miejsce
parkingowe w pobliżu wejścia do budynku, gdzie zaskakująco jest
mniej ludzi niż przy kolejce na wynos. Z racji tego, iż drzwi od
mojej strony są zablokowane, grzecznie czekam aż Justin obejdzie
samochód od przodu i otworzy mi łaskawie drzwi. Kiedy w końcu to
następuje, chwyta za moją dłoń, pomagając wyjść z wysokiego
auta, lecz nie puszcza jej, gdy stoję już na asfalcie, a wręcz
mocniej ją ściska.
Blokuje drzwi samochodu za pomocą małego
pilocika przy kluczach, obejmując moją talię, chwytając za kość
biodrową, kiedy zaczynamy krótką przechadzkę w stronę wejścia
do jadłodajni.
-Niczego nawet nie próbuj-syczy cicho wprost do mojego odkrytego ucha,
dmuchając na nie gorącym powietrzem wypuszczonym przez nozdrza.
Przełykam z trudem ślinę, słabo przytakując na jego słowa,
spinając wszystkie mięśnie w ciele. Justin jako gentleman otwiera
przede mną drzwi, wpuszczając jako pierwszą do wnętrza o wiele
cieplejszego McDonalda, w którym pachnie nieświeżym olejem oraz
smażonym kurczakiem.
-Co chcesz do jedzenia?-pyta Justin, wzrokiem
błądząc po kolorowym menu nad głowami pracowników, gdzie na
zdjęciach każda kanapka wygląda apetycznie, zupełnie inaczej niż
w rzeczywistości.
-Małą sałatkę i butelkę wody mineralnej, bez
gazu-mamroczę pod nosem, nie mogąc się przełamać, aby spojrzeć
powyżej poziomu kolan innych klientów przed nami.
-Co
proszę? Przyjechaliśmy do McDonalda tylko po to, aby wziąć głupią
sałatkę i wodę?!-warczy, a jego mrożący krew w żyłach wzrok
natarczywie wpatruje się w mój profil.-Zjesz to co Ci zamówię,
wszystko-cicho jęczę z zaskoczenia, kiedy dłonią chwyta za obydwa
moje policzki, unosząc mój wzrok na siebie.
Kątem oka zauważam,
iż para przed nami patrzy na nas ze zdziwieniem, lecz nijak reagują.
Tak, to są właśnie dzisiejsi ludzie. Mają w poważaniu
bezpieczeństwo innych i nawet nie spytają się tego głupiego "Nic
się nie dzieje?"!
-Muszę do toalety Justin-jąkam, chcąc
chociaż na sekundę pobyć sama, bez niego u swojego boku.
-Po
co?-pyta zirytowany, na szczęście pozostawiając moje policzki w spokoju.
-Muszę siku-przyznaję nieśmiałym szeptem, nie chcąc zwrócić na
naszą dwójkę niepotrzebnych spojrzeń innych.
-Jeżeli za 6 minut
nie będzie Cię przy moim boku, źle się to dla Ciebie
skończy-stwierdza, dając mi pole do udania się w samotności do
łazienki.
Szybko wykorzystuję ten moment wolności, szybkim krokiem
kierując w stronę toalet. Jednak gdy tylko tam wchodzę mój
entuzjazm opada, ponieważ ta kolejka na pewno nie minie wyłącznie
w 6 minut. Zaczynam stąpać z nogi na nogę, błagalnie patrząc na
trzy pary drzwi prowadzące do upragnionego kibelka. Nie no, chyba
zaraz popuszczę!
-Przepraszam, która godzina?-pytam uprzejmie kobiety przed sobą,
zauważając jak bawi się czymś w jej telefonie.
-19:54-świetnie,
zostały mi cholerne dwie minuty oraz trzy kobiety przede mną!
Chwila... Ta kobieta ma telefon. Ona ma telefon. A ja mogę go
pożyczyć lub poprosić, aby zadzwoniła na policję albo najlepiej
do szpitala psychiatrycznego. Tak, ona musi mi pomóc!
-Błagam,
niech zadzwoni pani na policję, jestem tutaj z psycho...
-Nawet nie
próbuj o tym myśleć stara kurwo. A Tobie młoda panno nieźle się
za to zapłaci-zamieram, kiedy jego wściekły głos dochodzi do
moich uszu zza moich pleców.
Wszystkie kobiety zebrane w toalecie
patrzą ze strachem na Justina, który zakrywa moje usta dłonią, powoli
wyprowadzając tyłem z pomieszczenia.
-Jeżeli któraś z was piśnie
chociażby słówko, obiecuję wam, że traficie wszystkie trzy metry
pod ziemię-grozi Bieber, opuszczając razem ze mną toaletę.-A
Tobie oberwie się, kiedy tylko wrócimy do domu, Madeline...
***
Kiedy Justin parkuje przed jego domem, wyłączając silnik oraz ze
wściekłością trzaskając za sobą drzwiami wiem, że na pewno nie
zapomniał o ukaraniu mnie. Cholera i na co mi to było?!
-Ostrzegałem Cię, a Ty jak zwykle musiałaś postawić na
swoim...-warczy Bieber, otwierając szeroko drzwi od mojej strony.
Piszczę, kiedy zamiast pomóc mi wyjść samodzielnie on przerzuca
mnie sobie przez ramię jak wór ziemniaków, dłonią mocno
trzymając za moje uda.-Ale może to i lepiej, w
końcu zrozumiesz, że ze mną się nie zadziera.
Uderzam piąstkami
o jego lędźwie oraz wyższe części pleców, błagając go, aby
tym razem mi darował i odpuścił sobie karę, lecz on jako nieczuły
drań starannie mnie ignoruje, prowadząc zapewne do swojego pokoju.
Kiedy już się tam znajdujemy, Justin zajmuje miejsce na skraju
łóżka u jego stóp, mnie z łatwością przekładając przez swoje
kolana, tak że moja głowa dotyka ziemi, a pupa jest lekko wypięta.
Piszczę, kiedy podciąga moją sukienkę do góry, ukazując tym
samym białe, koronkowe figi.
-Cholera, skarbie, wiedziałaś, że
będę chciał dzisiaj zabawić Twoim tyłkiem?-pyta zachwycony,
dłonią gładząc jeden z moich pośladków.
Łzy, które wypływają z moich oczu
za sprawą grawitacji opadają gdzieś w moje włosy oraz na jego
podłogę. Błagam, niech to już się skończy.
-Aż szkoda mi ich
zdejmować, ale mus to mus-wzdychając, jednym ruchem pozbywa się
mojej bielizny, pozostawiając mnie nagą od pasa w dół.-A teraz
dostaniesz jedną z najbardziej łagodnych kar, tak na
początek-informuje, bezczelnie przy tym masując mój
pośladek.-Dostaniesz 6 klapsów. Za to, że nie posłuchałaś się
mnie, za to, że mnie okłamałaś i za to, że dowiedziałem się o
tym. Za każdym klapsem masz błagać mnie o wybaczenie, a może
łaskawie to zrobię.
Myślę, że trzeba będzie umyć podłogę po
potoku łez jakie wypływają z moich oczu. On jest chory. Kompletnie
chory na mózg. Mam go błagać o wybaczenie?! No chyba po... Krzyczę
z bólu, kiedy jego dłoń po raz pierwszy zderza się z
moimi pośladkami. Może nie bolało to aż tak mocno, jednak nie
spodziewałam się, że zrobi to bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Kiedy
nie mówię nic, zaciskając wargi w prostą linię, Justin ściska
jeden z pośladków, warcząc:
-Błagaj.
-Proszę, wybacz mi
Justin-szlocham skruszonym tonem, zaciskając powieki oraz
przygotowując się na kolejne uderzenie z jego strony.
Drugi klaps
jest odrobinę mocniejszy, a mój głos bardziej spięty. Z każdym
klapsem jego uderzenie przybiera na sile, a ja słabnę. Myślę, że
cała krew zdążyła już dopłynąć do mojej głowy, powodując
ogromny ból. Aż boję się wstać, bo omdlenie jest w tej sytuacji
wręcz pewne.
-Proszę, błagam, wybacz mi Justin!-wypłakuję przy ostatnim klapsie, w
duchu dziękując, że to już koniec.
-Dobrze, wybaczam Ci, Mad-mówi
to jakby robił mi tym łaskę. Nie zależy mi na nim, nie zależy mi
na jego wybaczeniu. Zależy mi tylko i wyłącznie na powrocie do
domu, do rodziny, do Nel... Właśnie, Nel! Czy rodzice jej powiedzą?
Czy będzie na mnie zła? Och, proszę Cię, ona będzie wściekła!
-Jesteś na pewno zmęczona tym dniem skarbie, chcesz wziąć
prysznic?-pyta słodko Justin, pomagając mi usiąść na jego udach
okrakiem. Słabo przytakuję na jego propozycję, chcąc wstać,
ponieważ moje pośladki cholernie pieką i bolą od bicia.
-W
łazience znajdziesz jakiś czysty ręcznik oraz nową szczotkę do
zębów i pastę. Ja przyniosę Twoje rzeczy w międzyczasie-powoli
wstaję na równe nogi, chcąc uniknąć zawrotów głowy
czy nawet omdlenia.
Wchodzę do skromnej łazienki wyłożonej jasno
beżowymi płytkami na ścianach oraz podłodze, w której znajduje
się wyłącznie kibelek, prysznic na rogu bez brodzika oraz umywalka
z lustrem nad sobą. Pierwsze co to podchodzę do umywalki,
niechętnie patrząc w swoje odbicie lustrzane. Czerwone od płaczu
oczy, zarumienione policzki, suche usta. Zamykam szczelnie powieki,
nie mogąc na to patrzeć.
-Mad, przyniosłem Ci ubrania do
przebrania-w progu zjawia się Justin, wyciągając w moim kierunku
dłoń z rzeczami do spania.
Dziękuję mu szeptem, zamykając za nim
drzwi na klucz. Odkładam rzeczy na później na zamkniętą klapę
sedesową, zaczynając powoli zdejmować z siebie sukienkę oraz pozostałości bielizny. Niestety, aby
dojść do kabiny prysznicowej muszę przejść naprzeciwko lustra,
co robię szybkim krokiem, nawet nie patrząc w tamtym kierunku.
Wchodzę do przyszklonej kabiny, włączając dużą słuchawkę nad
moją głową, która spuszcza na moje nagie ciało gorące krople
wody. Ignorując pieczenie pośladków w kontakcie z parzącą wodą,
opieram dłonie na pokrytej parą wodną ścianie, pochylając głowę
w dół, tak że włosy odkrywają mój kark, a woda zaczyna parzyć
też jego.
Po paru minutach stania i nic nie robienia w końcu
nadszedł czas na umycie się z całego dzisiejszego brudu, a przede
wszystkim z dłoni Justina na moim ciele. Patrzę w bok na koszyczek
z żelami, gdzie widnieją same kosmetyki męskie. Cóż, chyba
dziwne by było gdyby mężczyzna miał damskie kosmetyki. W
pierwszej kolejności sięgam po szampon marki
Loreal o dość przyjemnym zapachu. Wcieram go dokładnie we włosy,
następnie spłukując co do ostatniej mydlanej bańki na włosach.
Następny w kolejce jest żel do ciała marki Adidas o mocnym, męskim
zapachu. Zdecydowanie nie pachnie on dobrze na damskiej, delikatnej
skórze, ale mus to mus.
Po dokładnym spłukaniu całego ciała,
zakręcam parującą wodę, otwierając szklane drzwi, wypuszczając
całą parę powstałą podczas prysznica. Para unosi się w
powietrzu niczym w saunie, powoli zaczynając mnie dusić. Otwieram
szafkę pod umywalką, zastając tam czysty, śnieżnobiały ręcznik,
którym zaczynam się szybko wycierać, uważając na obolałe
pośladki. Po zawiązaniu włosów w turban zakładam na siebie parę
damskich bokserek w czarnym kolorze oraz pachnącą proszkiem do
prania koszulkę. Czarną, dużą koszulkę
sięgającą parę centymetrów za tyłek. Tak, zdecydowanie jest to
koszulka Justina.
Rozwiązuję włosy, przemoczonym ręcznikiem
wycierając mokrą od moich stóp podłogę, następnie odwieszając
go na biały kaloryfer obok toalety, aby wyschnął. Rozczesuję
poplątane włosy, składam brudne ubrania i gotowa do snu opuszczam
łazienkę.
W sypialni, na łóżku leży już gotowy do snu Justin,
przykryty do podbrzusza białą kołdrą, z telefonem w swojej dłoni.
Zastygam, widząc jego nagą klatkę oraz ramiona. On ma tatuaże.
Multum tatuaży. Ale dlaczego musi być takim dupkiem?!
-Gdzie mam
spać?-pytam cicho, nadal stojąc przy drzwiach prowadzących do
łazienki.
-Jak to gdzie? Ze mną, w
łóżku-odpowiada z rozbawieniem, lecz mi nie jest tak do śmiechu
jak jemu. A co jeżeli znowu będzie chciał mnie ukarać? Za nic?
Albo mnie dotknie w nieodpowiedni sposób?-No chodź, nie zrobię Ci
krzywdy, chyba, że dasz mi powód do zrobienia jej-zachęca,
odchylając rąbek kołdry po drugiej stronie łóżka.
Niepewnie
podchodzę do swojej strony łoża, siadając na wygodnym materacu.
Powoli kładę się, przykrywając po samą szyję kołdrą. Zamykam
oczy, chcąc już tylko i wyłącznie zasnąć, lecz Justin
najwyraźniej ma inne plany, ponieważ już po sekundzie jego ciało
jest tuż obok mojego.
-Chciałaś spać jak skłócone
małżeństwo?-pyta wprost w moje jeszcze mokre włosy, przybliżając
się znacznie do tyłu mojego ciała, tak, że czuję go dokładnie.
Zbyt dokładnie.
-Dobranoc Mad, śpij dobrze-mamrocze
sennie, zaczynając miarowo oddychać w moje włosy.
Tak, jakby
możliwe było spanie z przyciśniętym do pośladków penisem
porywacza...
~*~
Pierwsza kara Mad, na początek nie drastyczna :)
Jak wrażenia po rozdziale?
Czytasz-komentujesz-motywujesz!
50 twarzy Biebera, a ostatnie zdanie powinna powiedzieć na głos hahaha.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, życzę weny i czekam na kolejny :D
Myślałam że on ich w tej łazience zabije 😂
OdpowiedzUsuńomg czekam na next 💗
Czekam na kolejny rozdział :) Wspaniały
OdpowiedzUsuńDAJ MI NASTĘPNĄ CZĘŚĆ ������
OdpowiedzUsuńChce dalszą część ! Cudowne !
OdpowiedzUsuńRozkręca się. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńDzieje sie. Czekam na kolejny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Akcja super,czekam na następny 😚😚
OdpowiedzUsuń